wtorek, 10 stycznia 2017

Rozdział I [Szpieg na przyjęciu]


Ginny Weasley nigdy nie lubiła luster. Miała wrażenie, że szklane oczy kradną jej cząstkę duszy. Wydzierają ją z niej i wydobywają na światło dzienne to, co chciała ukryć. Tak było, kiedy opętał ją Tom Riddle z dziennika i w zwierciadle widziała bladą, zbroczoną krwią dziewczynkę o smutnych oczach. Tak było, kiedy Harry zginął w bohaterskim pojedynku z Voldemortem i coś w Ginny nieodwracalnie pękło, a jej odbicie tylko przypominało o pustce, jaką czuła. Tak było i teraz, choć od wojny minęły trzy lata i dziewczyna odzyskała względny spokój. Stała się inną osobą. Nową Ginny. Mniej uśmiechniętą, bardziej zdystansowaną. A przede wszystkim samodzielną.
Tym razem Ginny nie wyglądała źle.
Miała na sobie długą, bladoróżową suknię z trójkątnym wycięciem na plecach. Z przodu widać było jej obsiane piegami ramiona oraz małe, jędrne piersi zarysowujące się pod materiałem. Włosy o barwie płomieni spływały luzem po jednym ramieniu. Ginny Weasley wyrosła. A jednak coś w jej twarzy stało się pociągłe i ponure, a brązowe oczy zdradzały chłód.
Dziewczyna przywołała zaklęciem swoją małą torebkę.
— No cóż, Weasley, lepiej już nie będzie — mruknęła do własnego odbicia. Jednak nie wybierała się na zabawę z własnej woli. Tego wieczora czekała ją misja szpiega. 

*

Allan Hawkins był wysokim blondynem. Jego twarz zdawała się Ginny nieco zbyt kanciasta, ale uczesany i w czarnej szacie wyjściowej prezentował się całkiem dobrze. Czekał już przy swoim latającym samochodzie, o marce, jakiej dziewczyna nie znała, ale która na pewno była droga, jak na arystokratę przystało. Na widok wychodzącej z kamienicy partnerki Allan zamrugał kilka razy i uśmiechnął się, lekko głupawo. 
Jeszcze nie przesadziłam z amortencją — pomyślała zadowolona Ginny. Dolała mu do kawy dosłownie dwie kropelki. Wystarczająco, aby poczuł się nieco odurzony i zaproponował jej udział w przyjęciu, gdy tylko o tym wspomniała, ale nie na tyle, aby zachowywał się jak zakochany błazen. Nie chciała, by wszyscy zorientowali się, w czym rzecz. Teraz Allan podał jej szarmancko dłoń, a dziewczyna jeszcze raz zlustrowała go wzrokiem. Mogłabym go przelecieć. 
Dawno nie spała z mężczyzną. Z Harrym zrobiła to tylko raz, kiedy chłopak jeszcze spędzał lato w Norze. To się stało w dzień jej szesnastych urodzin. Rano przyszedł do niej z prezentem i życzeniami, a wieczorem, kiedy nikt ich już nie słyszał, ofiarował jej także inny dar. Ginny wiedziała, że jej pierwszy raz nie był perfekcyjny, ale miała zwyczaj idealizowania go w głowie. Ciepła, letnia noc, skóra okraszona potem, delikatny dotyk ukochanego, przyjemny dreszcz, ból przeradzający się w rozkosz, a później ich zwalniające oddechy. Oddałaby wszystko, aby wrócić do tamtych chwil. A jednak Harry już od trzech lat spoczywał w grobie otoczonym dziesiątkami świec, a ona nie miała żadnych zobowiązań. Kiedy w miarę otrząsnęła się z żałoby, szukała pocieszenia w ramionach kilku innych mężczyzn, ale to dla niej nic nie znaczyło. Przygodny flirt lub seks, chwila ulotnej przyjemności. Wiedziała, że nie powinna być z siebie dumna, ale była już dużą dziewczynką, a matka dawno przestała jej mówić, co ma robić.
Odurzony Allan był uroczy, ale Ginny nie chciała wykorzystywać jego nieświadomości. Bez miłosnego eliksiru mogłaby mu się w ogóle nie podobać. Poza tym istniała możliwość, że dziewczyna będzie musiała pobrudzić sobie ręce. Jeśli podejrzenia Biura Aurorów okażą się prawdą, niewinne, zimowe przyjęcie u Zabiniego to tak naprawdę zrzeszenie popleczników czarnej magii… 
Co dziwne, Ginny lubiła swoją pracę. Lubiła działać, bo przekonała się, że bezczynność i popadanie w letarg to najgorsze, co może być. Wcześniej nigdy nie sądziła, że zostanie Aurorką, tropicielką czarnej magii i łowczynią czarnoksiężników. To Harry o tym marzył. Ona miała być zawodniczką quidditcha. Śmigać po boisku z kaflem w ręku i grać w Harpiach z Holyhead, jej ulubionej drużynie. A jednak te pragnienia stopiły się jak świeca ulepiona z naiwnych, dziecinnych marzeń. Po wojnie i śmierci Harry’ego Ginny nie potrafiła już zasiąść na miotle. Próbowała, ale straciła dawny zapał, a od trzymania kafla w dłoni robiło jej się niedobrze. Długo czuła się jak bezużyteczna, zapłakana, żałosna gęba do wyżywienia, aż w końcu zdecydowała się opuścić Norę i rodziców, złożyć papiery w Biurze Aurorów i żyć na własny rachunek. Oczywiście nie była jeszcze Aurorką w pełnym tego słowa znaczeniu. Do powyższej profesji wymagano cierpliwości, doświadczenia i znacznie więcej wysiłku niż do sportu. Dziewczyna cały czas przechodziła nowe szkolenia i testy, ale zaczęto ją już dopuszczać do samodzielnych misji. Taka niezależność i izolacja pomogły jej stanąć na nogi. Wreszcie miała cel. Wreszcie mogła przekuć w czyn chowane w sobie pokłady złości i energii, użyć ich w słusznym zamiarze. 
Allan odpalił silnik, włączyć bariery niewidzialności i ruszył. Samochód zaczął unosić się nad ziemią, ponad dziesiątkami jaśniejących w ciemności punkcików. Ginny zignorowała nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach żołądka i zmusiła do zalotnego uśmiechu.
— Mam nadzieję, że właśnie zabierasz mnie na wspaniałe przyjęcie.
— Nie mylisz się, Ginewro. — Allan Hawkins wyprężył pierś z dumą. — Blaise Zabini to przyjaciel mojego kuzyna. Podobno ma przepiękną rezydencję i wie, jak zabawiać towarzystwo.
Ginny pochwyciła ostatnie słowa.
— Przewidujesz jakieś atrakcje?
— Och, całą masę!
Zobaczymy — pomyślała dziewczyna. Allan wydawał się nieświadomy i szczerze nastawiony na dobrą zabawę, ale nigdy nie należało lekceważyć czarnej magii. Kto mógł wiedzieć o tym lepiej od Ginny? 

*

Rezydencję Zabinego otaczał ciemny, szumiący las. Z lotu ptaka wydawała się ona niemal zamkiem wzniesionym przez jakiegoś dawnego lorda. A jednak po parkowaniu Ginny przekonała się, że budynek jest bardziej nowoczesny. Miał ściany z brązowej cegły, duże, zdobione okna, a dach zwieńczony małymi wieżyczkami. Na półkolistych balkonach zapalono lampy rozganiające mrok. Całość odgradzał płot o żelaznych, ostrych jak groty strzał prętach. Prawdziwa siedziba arystokracji. Dziewczyna jednak nie czuła skrępowania. Za dużo już w życiu przeszła, by obawiać się przyjęcia, nawet jeśli nie znała tam prawie nikogo, a goście byli najpewniej czystej krwi.
Brama rezydencji otworzyła się, gdy tylko Allan wsadził zaproszenie do płaskiego zamka. Mechanizm połknął papier i rozwarł żelazne skrzydła. Dalej Hawkins przeszedł z Ginny pod ramię. Nucił przy tym cichutko i głaskał ją kciukiem, zadowolony z sytuacji. Dziewczyna pozwalała mu na subtelne amory. 
Drzwi rezydencji otworzył nienagannie odziany lokaj. Ginny ucieszyła się, bo niespecjalnie miała ochotę na stanięcie twarzą w twarz z Zabinim. Za czasów szkolnych nie przepadali za sobą, a wątpiła, by wojna cokolwiek tutaj zmieniła.
Po wejściu do środka i ściągnięciu płaszczy przywitało ich złociste światło, rosnące z każdą chwilą. Niebawem znaleźli się w sali gościnnej, rozjaśnionej ciężkimi żyrandolami. Przy kremowych ścianach mieściły się stoły pełne półmisków, kieliszków i dzbanów. Ginny podejrzewała, że pomiędzy nimi przechadzają się niewidzialne skrzaty domowe i uzupełniają opróżnione naczynia. Gości przybyło już sporo. Kręcili się przy stołach lub na parkiecie. Kobiety w pięknych, wytwornych sukniach i wymyślnych fryzurach, mężczyźni w ciemnych frakach, noszący muchy i białe rękawiczki. Arystokracja czarodziejów wciąż żyła przeszłością. Nikt normalnie już się tak nie ubierał, oni natomiast mentalnością i odzieniem tkwili w połowie XX wieku, dumni, pyszni, zadowoleni z życia i zaślepieni. 
Ginny czuła niesmak.
Być może dlatego, że jej samej daleko było do śmietanki towarzyskiej. Urodziła się w dużej, głośnej rodzinie o niepewnej sytuacji materialnej, gdzie zawsze się wszystkim dzielili i nikt nie stroił fochów. Często brakowało im pieniędzy, ale Ginny nie pamiętała, by w latach dzieciństwa czegokolwiek żałowała. Na moment poczuła tęsknotę za domem.
Kiedy ostatni raz była w Norze? Kiedy ostatni raz przytuliła mamę, pocałowała tatę w policzek, śmiała się razem z braćmi? Co prawda jej dom po wojnie stał się innym miejscem. Fred umarł pod gruzami, Harry poświęcił się w imię większego dobra, ojciec był poważnie ranny i do tej pory utykał na prawą nogę. Zniknął śmiech, beztroska, ciepło. Teraz jeden przed drugim walczył, by ukryć łzy. Często dochodziło również do kłótni i bezsensowych sprzeczek. Ginny nie mogła znieść tej ciężkiej, żałobnej atmosfery i własnego stanu wegetacji. Dlatego odeszła. Czy była przez to wyrodną córką?
  Allan wyrwał ją z zamyślenia, proponując, aby się czegoś napili. Ginny skinęła głową i z radością przyjęła od niego kieliszek wina, lśniącego w blasku żyrandoli jak krew.
— Za moją piękną partnerkę — wzniósł toast Allan, patrząc czule w oczy dziewczyny. Ginny uśmiechnęła się.
— I za mojego romantycznego partnera.
Kieliszki stuknęły się. Ginny zauważyła, że Allan spogląda łapczywie na jej piersi. Mógłby ją przytulić i zacząć całować, ale na takim wytwornym przyjęciu nie wypadało zachowywać się równie prostacko. Nawet odurzony arystokrata to wiedział. Dlatego po wypiciu wina tylko przeprosił dziewczynę i udał się do łazienki.
Ginny odetchnęła z ulgą. Teraz miała czas, by przyjrzeć się bliżej imprezie. Goście rozmawiali ze sobą, śmiali się perliście lub tańczyli do klasycznej, wyważonej muzyki. Wielu z nich podziwiało ozdobione ruchomymi freskami sklepienie oraz architekturę budynku. Nikt nie sprawiał wrażenia, że zaraz wyjmie różdżkę i zacznie rzucać popisowe klątwy albo paść na twarz, oddając pokłony Czarnemu Panu. A jednak to wszystko mogło być tylko iluzją utkaną dla osób postronnych. Ginny przeszła się kawałek po sali, ciesząc się z ciężaru różdżki ukrytej w torebce. Nie potrafiła już wyjść z domu bez broni. O dziwo, zaproszeni nie zwracali na nią przesadniej uwagi. Traktowali ją jak swoją, pozdrawiając sztywnym skinięciem głowy. Była stosownie ubrana i zdystansowana jak cała reszta. Kto mógłby się tutaj spodziewać Ginny Weasley, zdrajczyni krwi?
I wtedy go zobaczyła.
Stał oparty o jeden ze stołów, śledząc przebieg zabawy, którą sam zorganizował. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę i bordową muchę. Ginny była półobrócona, zerkająca przez obnażone ramię, gdy ich spojrzenia ponad tłumem się spotkały. Nie ruszę się z miejsca — obiecała sobie. Nie mogła po sobie pokazać, że mimo woli poczuła ukłucie zaniepokojenia. Ale wówczas to on podszedł do niej.
Blaise Zabini był równie przystojny i chłodny jak za czasów szkolnych. Wystające kości policzkowe nadawały mu wyrazu wyniosłości, a hebanowa cera kontrastowała z jego jasną koszulą. Skośne, zielone jak szmaragdy oczy czujnie lustrowały dziewczynę. 
— Weasley, nie spodziewałem się ciebie tutaj — rzucił gospodarz sucho. Dziewczyna odpowiedziała kpiącym uśmieszkiem. 
— Bo mnie nie zaprosiłeś.
Skrzywił lekko ciemne wargi.
— To nie ten poziom. Nawet nie ta krew.
— Wyprosisz mnie? — Spojrzała na niego wyzywająco. Zabini zmienił pozę, chowając ręce w kieszeniach spodni.
— Z kim przyszłaś?
— Z Allanem Hawkinsem. Jest teraz w łazience.
— Kuzyn Toma. — Mężczyzna wydawał się nieco zdumiony. Ponownie omiótł Ginny spojrzeniem. — Nie posądzałem go o taki gust.
— A jednak.
Dziewczyna stała z dumnie uniesioną brodą. Wiedziała, że w oczach kogoś takiego jak Zabini jest tylko nic nie wartą mrówką. Wojna wiele zmieniła w mentalności czarodziejów, ale niektóre przekonania pozostawały niezmienne, głęboko wpojone. Gdyby Ginny nie zależało na obecności na tym przyjęciu, pokazałaby mu, że ta mrówka ma ostry język.
Blaise uśmiechnął się niemal uprzejmie. 
— A zatem baw się dobrze, Weasley. To dla ciebie szansa od losu.  
O tak, by cię zniszczyć — pomyślała mściwie Ginny, spoglądając na jego odwracające się plecy. Kiedyś ktoś w szkole powiedział, że wpadła w oko Zabiniemu. Nigdy w to nie wierzyła. Ludzie jego pokroju potrafili kochać tylko siebie.

 *

Witam wszystkich zbłąkanych na moim blogu :) 
Jak ja dawno nie pisałam nic potterowego... 
Zarys historii znajdziecie w odpowiedniej zakładce, a od siebie dodam tylko, że będzie to twór dość zaskakujący, trochę niesmaczny, napisany pod wpływem nocnych rozmyślań. To taka miła odskocznia od autorskich opowiadań. 
Zachęcam do pozostawiania komentarzy :) 

40 komentarzy:

  1. O rety kocham!
    Niezły początek.
    Zaskoczyłaś mnie że Ginny związała się z kimś takim. To do niej trochę nie podobne. Ogółem jestem zachwycona i będę wpadać zdecydowanie na bieżąco. Wiesz, że jestem maniaczką Twoich opowiadań.
    Będę zatem czekać i czytać oczywiście dalej.
    p.s. Dodaj zakładkę Obserwowanych bym na bieżąco mogła czytać Twoje rozdziały.
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że odwiedziłaś mojego bloga :D
      Para Ginny i Blaise była dość popularna parę lat temu, ale rzadko ktoś opisywał ją po wojnie. Moja Ginny będzie trochę inna niż zakładał kanon. Jak pisałam w rozdziale, wypadki potoczyły się inaczej i zamiast związać się z chłopakiem marzeń musiała zmierzyć się z utratą ukochanego i brata.
      Ooo faktycznie zapomniałam o Obserwowanych! Już dodaję :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. uzyskała względny spokój - a nie: odnalazła?
    quidditch małą literą
    Ginewrą przez "w" ;)
    Hm, pierwsze, co przyszło mi na myśl, to: krótko!
    Zdziwiła mnie też śmierć Harry'ego...
    Z początku nie byłam przekonana do kreacji Ginny i... chyba dalej nie jestem. Choć taka chłodna kalkulacja i wycofanie akurat mieszczą się w ramach profilu postaci, to mogłoby się wydarzyć w obliczu takich jej przeżyć, jakoś średnio odnajduję się w opkach, w których któraś z bohaterek (Ginny, Hermiona, whateva) jest kreowana na zimną sukę, która zalicza facetów. Ja nie wiem, może to kwestia tego, że generalnie mam już za sobą czas, kiedy czegoś takiego szukałam w opkach, albo dla mnie HP jest zbyt aseksualne... a może po prostu wolę taką przemianę widzieć lepiej rozpisaną. Wolniej. Wytłumaczoną. No nie wiem...
    Poza tym jednym szczegółem, bardzo spodobała mi się wizja Ginny aurorki, urzekło mnie też to nawiązanie, że tak naprawdę zajęła się po śmierci ukochanego tym, czym on miał się zajmować, jakby jej miłość i jej pasje zabrał ze sobą do grobu.
    Urzekł mnie też fragment rozpamiętywania rodziców. Chyba właśnie tego mi trochę brakuje, tej Ginny w Ginny, jakiegoś wytłumaczenia, czemu nagle stała się zimną suką, która wlewa jakiemuś kolesiowi eliksir miłosny do kawy, a potem planuje go wykorzystać. Bo to, co ona robi, w sumie jest okrutne i obrzydliwe - nie wiem, może tego tak nie postrzegasz, bo Allan to facet, a w kulturze istnieje mylne przekonanie, że faceta zgwałcić się nie da, ale w gruncie rzeczy ona go odurzyła czymś, co w naszym świecie można by przyrównać do narkotyku, pigułki gwałtu, a następnie zamierza go wykorzystać seksualnie. Wygląda to z lekka niesmacznie i im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przerażona tym, co przeczytałam, tym, że znalazłam to na słodkim, różowym blogu i to napisane tak, jakby to, co Ginny robi, było całkowicie okej.
    No nie wiem, jakoś nie zachęciła mnie ta historia. Mówię Ci o tym wprost, no bo to na serio mnie zaniepokoiło, ten wydźwięk przyzwolenia i to, że pod przykrywką tego, że Allan to facet, a faceta przecież nie da się wykorzystać, robisz z Ginny wielką zgorzkniałą wyrywaczkę.
    Może poczytam Twoje inne opki, może jakoś bardziej do mnie trafią. :,)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, miło mi że tu zajrzałaś :D
      Dzięki za wypisanie błędów :)

      Faktycznie Ginny na pierwszy rzut oka wydaje się zimna i oschła, ale było wspomniane, że nie zaliczała mężczyzn z wyrafinowania i wiecznej chuci, tylko bardziej próbowała znaleźć to, czego zabrakło jej po śmierci Harry'ego. Poza tym odurzenie Allana miało głównie na celu przedostanie się na przyjęcie jako szpieg Aurorów. Jeśli chodzi o gwałt na mężczyźnie to absolutnie masz rację. Nigdzie nie napisałam, że takie zachowanie jest okej. To wszystko siedziało tylko w głowie Ginny, a jej umysł to... w pewnym sensie chaos. W tym opowiadaniu obie główne postaci nie będzie można nazwać moralnymi albo nawet zdrowymi psychicznie. Jak mówiłam, pojawią się niesmaczne, kontrowersyjne momenty. Nie będę broniła Ginny, bo nie o to w tym chodzi. Chciałam pokazać jej postać od innej strony, ale rozumiem, że może Ci się nie podobać. I faktycznie wygląda to trochę creepy przy tym różowym szablonie :P Jedyne, czemu się sprzeciwię to fakt, jakoby Ginny była wyrywaczką. Kilka przygodnych spotkań to w mojej opinii jeszcze nie puszczanie się ;)

      Mówiąc szczerzę, miałam nadzieję, że tutaj zajrzysz, ale skoro początek nie trafił do Ciebie, przyjmuję to do wiadomości i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. To ja może trochę od innej strony, żeby bardziej przedstawić Ci to, co mnie tak naprawdę w tym odrzuciło.
      1) Tak, Ginny miała w odurzeniu Allana inny cel. I właśnie, to takimi grubymi nićmi było szyte. Jedna z głównych bohaterek odurza i wykorzystuje seksualnie jakiegoś kolesia, ale żeby nie brzmiało to zbyt drastycznie... no dobra, to on będzie złym śmierciozercą, a ona będzie to robiła w ramach pracy. A, no i jeszcze dowalimy jej stratę ukochanego, to już w ogóle będzie usprawiedliwiona.
      Nie napisałaś wprost, że zachowanie Ginny jest okej, ale takimi właśnie elementami kreujesz nam poczucie, że właściwie to, co robi Ginny, nie jest aż takie złe, jakby się mogło wydawać. Nie tylko jej gwałt na mężczyźnie jest zakamuflowany, ale i ona jest przedstawiona jako taka zagubiona laleczka, że właściwie to wszystko moglibyśmy jej wybaczyć.
      2) HP to moje dzieciństwo. I nie, nie jestem w stanie patrzeć, jak ludzie wykorzystują je do pisania o takich rzeczach. Tak samo nie znoszę Ronów gwałcicieli, tekstów typu "Zabawa" mrocznej88 albo, co już jest w ogóle dla mnie przeginą, tekst Ariel i Gobus.
      3) Choć jestem za tym, żeby pisać prawdę, sądzę, że o pewnych rzeczach nie powinno się pisać. A przynajmniej nie na pewnym etapie, kiedy mało się jeszcze o pewnych rzeczach wie. Ale do pewnego momentu w ogóle ni akceptowałam pisania o gwałcie, jeśli się go nie przeżyło, uważałam, że to bezczelne. Moją opinię zmienił King, choć brałam się za tę książkę z dużą obawa i niechęcią. "Gra Geralda", polecam. Ale tu znów zahaczamy o jeden jeszcze element - pisarz jest, moim zdaniem, odpowiedzialny. Przekazuje pewne wartości i kreuje czytelnika - zwłaszcza młodego, a Ty 1) piszesz bloga HP, na który na pewno wchodzą młodsi 2) NIE MASZ OGRANICZEŃ WIEKOWYCH! Żadnej informacji, że znajdują się tu treści nie dla dzieci. A uważasz, że blog o Ginny wykorzystującej seksualnie faceta powinien trafić w ręce jakiejś, no nie wiem, 13-15 latki? Ale zboczyłam trochę z tego, co chcę w tym punkcie powiedzieć. O ile dzięki Kingowi zaakceptowałam pisanie o gwałtach, o tyle tylko z perspektywy osoby gwałconej. To coś wnosi, coś przekazuje, pokazuje, dlaczego to nie powinno się dziać. Ma może wydźwięk lekko moralizatorski, no ale. Twój tekst zaś usprawiedliwia, dlatego budzi we mnie taki niesmak. O, biedna Ginny, straciła Harry'ego, nie może odnaleźć siebie, jej pasje umarły wraz z ukochanym, dom się rozsypał po wojnie, a że wykorzystuje seksualnie odurzonego kolesia? To nic, przecież robi to w ramach pracy, no a poza tym jest taka biedna. Miałam nadzieję, że to może moje złe zrozumienie tekstu, ale w odpowiedzi na mój komentarz ponownie to robisz! Tłumaczysz Ginny! Bo odurzenie Allana ma głównie na celu przedostanie się na przyjęcie! Postaw się na jego miejscu. Albo jakąkolwiek kobietę. A jeszcze kiedy takie opko pisałby facet... Poszłaby fama i oburzenie na pół internetów. Ale to facet, Allan, zły śmierciożerca. A to nasza kochana Ginny, która straciła Harry'ego i zgubiła siebie. I tak ją pokochamy za dwa rozdziały, kiedy będzie sobie romansować z Zabinim, a o tym, że wykorzystała seksualnie odurzonego faceta w prologu, wszyscy już zapomną.
      4) Nigdy nie napisałam, że Ginny się puszcza. Ze wyrywa - no właśnie, bo wyrywa. Wyrywa, przelatuje, zostawia. Puszczanie się to Twoje słowa, dość krzywdzące, bo nie widzę w Twoim tekście, aby to robiła. :)

      Usuń
    3. Oki, przemyślałam trochę bardziej moją pisaninę i faktycznie zignorowałam fakt, jak bardzo jest to nieetyczne. Być może dlatego, że wzmianka o przeleceniu to tylko słowa bez pokrycia, w następnych rozdziałach(spolier) do niczego nie dojdzie i Allan nie odczuje mocniej skutków odurzenia. Przyznaję się jednak do błędu. Nie przemyślałam tego. To przekracza granice i zaraz to zmienię.

      1) Małe sprostowanie: Allan nie będzie śmierciożercą, tylko przypadkowym gościem z zaproszeniem na przyjęcie, a zatem to nie tak, że on jest zły i przymykamy oko na jego wykorzystywanie. Jak pisałam na górze, po prostu nie przemyślałam, jak to może zabrzmieć.
      2) Nie znam powyższych tekstów, aczkolwiek chyba wiem, o czym mówisz xD
      3) Akurat tej książki Kinga nie znam, ale wierzę, że jest dobra. Zgadzam się też, że gwałt to niezwykle ciężka tematyka.
      Może to mnie nie usprawiedliwia, ale w opisie bloga jest wzmianka o tym, że będą się pojawiać sceny +18. Zresztą akurat ta argumentacja to śliski temat, bo dzieciaki w tym wieku też nie są kruchymi figurkami z porcelany, a z dzisiejszym dostępem do internetu zapewne już niejedno widziały. A jeśli chodzi o pisarza to jego zadanie przecież nie ogranicza się tylko do moralizowania czytelników. Zazwyczaj piszę takie historie z morałem. Główni bohaterowie rozumieją swoje błędy, zmieniają się na lepsze, a za grzechy spotyka ich kara. Tutaj chciałam trochę namieszać, bardziej wzbudzić emocje czytelników niż bawić się w sędziego.
      I jak mówiłam, Ginny w tym opowiadaniu nie jest do kochania.
      4) No okej, wyrywa. Można to też tak nazwać. Ale nie róbmy z niej królowej serc, która co chwilę gości w łóżku innego faceta, bo tak odebrałam Twoje słowa :P

      Podsumowując, teraz faktycznie lepiej rozumiem Twój punkt widzenia i dotarły do mnie pewne argumenty. Na szczęście tekst jest jeszcze do uratowania :D

      Usuń
    4. Przyznam, że kamień spadł mi z serca i szczerze nie mogę się doczekać wersji prologu po poprawkach. :)
      A co do ograniczenia wiekowego - niestety nie da się być odpowiedzialnym za cały internet i za treści, które wrzucają inni użytkownicy, ale można być za siebie. Blogger udostępnia możliwość wyświetlenia komunikatu o treściach niestosownych dla osób poniżej 18 na wstępie - wtedy czytelnik ma prawo zadecydowania, czy wchodzi, czy nie. Wtedy to już nie Twoja brocha, czy 13-latka decyduje się czytać o tego typu rzeczach, czy nie, ale nikt Ci niczego nie zarzuci. ;)
      Jak wspomniałam, czekam na prolog 2.0 i do zobaczenia. :)

      Usuń
    5. To może ja dodam swoje 3 grosze. Uważam, że takie bagatelizujące podejście do gwałtu, jakie pierwotnie reprezentowałaś, Marzycielko, wynika z głęboko zakorzenionego w naszej kulturze usprawiedliwiania gwałciciela i piętnowania ofiary, co jest w sumie smutne, ale fajnie, że zauważasz swoje błędy i chcesz to zmienić! Nie zrozum mnie źle, nie chcę ci niczego zarzucić, to zwyczajna refleksja, jaka mi przyszła na myśl po przeczytaniu twojego komentarza. W ogóle gwałt jest strasznie kontrowersyjną rzeczą, jeśli chodzi o twórczość, szczególnie amatorską i blogaskową. Najgorzej jest jednak, kiedy przemoc zostaje nie tylko zbagateliowana, ale nawet faworyzowana i wychwalana. Nieraz czytałem opka, gdzie gwałt traktuje się jako coś pięknego i to jest imho straszne, obrzydliwe i może być szkodliwe.
      Jak będziesz przepisywać prolog, mogę dać parę uwag - a nuż okażą się przydatne. :D
      Mogę je wypisać w komciu, ale to jak będę na kompie.

      Usuń
    6. mózg_leniwca
      Jestem Ci wdzięczna za wskazanie, jaką głupotę popełniłam ;) Blog już posiada ostrzeżenie o treściach dla dorosłych, a ja tymczasem naniosłam pierwsze poprawki, ale to pewnie jeszcze nie koniec ;)

      5yriu5z
      Witam na moim blogu :)
      Muszę przyznać, że czuję się teraz strasznie głupio, bo wychodzi na to, że nie widzę nic złego w gwałcie na mężczyźnie. Jak już tłumaczyłam, zupełnie nie przemyślałam, jak to może zabrzmieć, co to oznacza dla Allana. Moja Ginny rzuciła te słowa na wiatr, ale im dłużej nad tym myślę, tym gorzej to wygląda.
      Z pewnością jednak nie posunęłabym się do gloryfikacji przemocy albo potraktowania jej jako wstępu do romantycznych relacji.
      W takim razie chętnie czekam na Twoje uwagi.

      I jeszcze drobna uwaga. Ten post to nie prolog, tylko pierwszy rozdział ;)

      Usuń
    7. Faktycznie, skupiłem się na odpowiedziach mózga i przez to sam napisałem prolog. :D

      Nie musisz tego brać do siebie tak osobiście, często twórcy popełniają takie gafy. Ja sam dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że Voldemort jest tak naprawdę owocem gwałtu dokonanego na mężczyźnie przez kobietę i to było trochę creepy. :'D I mam wrażenie, że znajdzie się cała masa osób, które nie spojrzały na to w ten sposób.

      Jeśli cię to pocieszy, to sam popełniłem kiedyś taką gafę. Pisałem o wilkołakach, które zabijały ludzi, bo musiały. Ale podchodziły do tego w mocno bagatelizujący sposób, co było dość przerażające. I jednocześnie kreowałem je na dobre, miłe osoby, które studiują, przebywają wśród ludzi i w ogóle, nie mają raczej wyrzutów sumienia z tego powodu. I nie, nie była to świadoma kreacja, i dopiero gdy ktoś mi to uświadomił, poczułem się strasznie głupio, że zrobiłem coś takiego. Bo to mocno analogiczna sytuacja do tej z gwałtem, tylko trochę na większą skalę. I nie budzi aż takiego oburzenia, bo gwałt to jednak gwałt.

      Wypiszę błędy jak skończę rozpastwiać się nad swoim opkiem i pokonam wewnętrznego lenia.

      bles ja, pis en' loff

      Usuń
    8. Ej, faktycznie! To znaczy... już wcześniej jakoś podświadomie zdawałam sobie z tego sprawę, ale też jakoś przymknęłam na to oko i nie roztrząsałam sprawy. Boże, to okropne i dodaje Voldemortowi jeszcze więcej mroku :P

      No faktycznie pocieszyło :) Sytuacja podobna i jestem pewna, że ja również w przeszłości popełniłam wiele podobnych gaf. Dlatego lepiej, jak jeszcze ktoś inny przeczyta tekst i zobaczy coś, czego ty nie widzisz.

      Jasne, nie musisz się spieszyć :)
      A jakie opko?

      Usuń
    9. Wow, jakie mądre dyskusje tutaj! Kto by się spodziewał, że potterowskie opowiadanie może sprowokować do takich owocnych rozkmin! Propsujecie ludziki ;)

      I kurde, zabrzmiało to jak kpina, a ja chciałam tak serio xD

      Usuń
    10. Haha no też się nie spodziewałam, zwłaszcza po tak krótkim rozdziale :P
      Ale fajnie, jak tekst skłania do dyskusji ;)

      Usuń
  3. Zaciekawiona reklamą na blogu wpadłam i się nie zawiodłam :). Taka kreacja Ginny jest interesująca, więc chętnie zostanę tutaj na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam trochę mieszane odczucia, co do pierwszego akapitu. Bo niby jest ładnie, mrocznie i podoba mi się dobór słów, z drugiej strony zalatuje mi niepotrzebnym patosem. Ale raczej jestem na tak.
    Podoba mi się to zestawienie miłych wspomnień z zimną rzeczywistością. Może jestem okrutny, ale cieszę się, że uśmierciłaś Harry'ego. Bo to opko ma taki trochę funeralny wydźwięk i pasuje mi to do powojennych realiów. Niby skończyła się wojna, wszyscy są szczęśliwi, ale nie do końca.
    Wracając — odurzony Allan był uroczy (...) Wywaliłbym ten imiesłów na początku zdania. Bez niego byłoby o wiele płynniej, a tak jest trochę przedszkolnie i łopatologicznie.
    A jednak te pragnienia spłonęły jak świeca utkana z naiwnych, dziecinnych marzeń. Na początku pomyślałem: o, jaka ładna metafora. A potem, czy świeca może być utkana? Poza tym świeca topnieje od ciepła, a płonie jej knot i przez to całe zdanie wydaje się nie mieć sensu. Zastąpiłbym świecę jakimś płótnem lub szmatką.
    A tak poza tym podoba mi się, że Ginny została aurorką ze względu na Harry'ego. <3
    (...)w końcu zdecydowała się opuścić Norę i rodziców, złożyć papiery w Biurze Aurorów i żyć na własny rachunek. Rozumiem, że każdy tak o może zostać aurorem? W następnych linijkach piszesz, że przechodziła kolejne testy i szkolenia. Okej, ale mimo wszystko nie powinna zdać wcześniej jakiś egzaminów, które umożliwiłyby jej podjęcie się takiego zawodu? Sama pisałaś, że nigdy nie chciała zostać aurorką, tylko zawodniczką quidditcha, więc raczej nie poczyniła większych przygotowań w związku z podjęciem zawodu aurora. A tak na marginesie, ile lat po wojnie toczy się akcja opka? Bo w chwili zakończenia wojny Ginny była na 6 roku. I jeśli nie ukończyła Hogwartu, to nie wiem, czy miała szanse na zostanie aurorką.
    Chyba że chodzi o to oświadczenie Kingsleya Shacklebolta, w którym Minister Magii oznajmił, że każdy kto brał udział w bitwie o Hogwart, z automatu może zostać aurorem. To wtedy mogłabyś o tym napisać.
    Dlaczego Aurorka piszesz wielką literą?
    Allan odpalił silnik, włączyć bariery niewidzialności i ruszył. Samochód zaczął unosić się nad ziemią, ponad dziesiątkami jaśniejących w ciemności punkcików. Ginny zignorowała nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach żołądka i zmusiła do zalotnego uśmiechu. Nie wiem, czy czarodzieje podróżowali latającymi samochodami...? Z tego co wiem, to ojciec Rona, który eksperymentował z mugolskimi wynalazkami miał taki samochód, ale to nie był jeden, jedyny przypadek.
    Dlaczego po prostu się nie deportują?
    Ginny wygrzebała z Zakazanego Lasu auto Weasleyów i naprawiła je/namówiła kogoś do naprawy?
    Z lotu ptaka wydawała się ona niemal zamkiem wzniesionym przez jakiegoś dawnego lorda. A jednak po parkowaniu Ginny przekonała się, że budynek jest bardziej nowoczesny. Miał ściany z brązowej cegły, duże, zdobione okna, a dach zwieńczony małymi wieżyczkami. Na półkolistych balkonach zapalono lampy rozganiające mrok. Całość odgradzał płot o żelaznych, ostrych jak groty strzał prętach. Prawdziwa siedziba arystokracji. Co wskazywało na to, że budynek był nowoczesny?
    Prawdziwa siedziba arystokracji. Dziewczyna jednak nie czuła skrępowania. Za dużo już w życiu przeszła, by obawiać się przyjęcia, nawet jeśli nie znała tam prawie nikogo, a goście byli najpewniej czystej krwi. Co ma piernik do wiatraka? Znaczy się, Ginny miała traumatyczne przeżycia związane z wojną, okej. Ale jaki to ma wpływ na to, że nie czuje się skrępowana wśród arystokracji? Sama wywodziła się z ubogiej rodziny, moim zdaniem ma do tego pełne prawo. Chyba że regularnie jeździ na takie misje. Później piszesz, że czuła związany z tym niesmak. I to jest okej, ale uważam, że miała w pełni prawo czuć się skrępowana.
    Poza tym, co z tego, że wszyscy tam byli czystej krwi? Ginny miała rodziców mugoli? Nie wiedziałem.
    Przy kremowych ścianach stały stoły (...) mieściły się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy kremowych ścianach stały stoły (...) mieściły się?
      Drzwi rezydencji otworzył elegancko odziany lokaj. Ginny ucieszyła się, bo niespecjalnie miała ochotę na stanięcie twarzą w twarz z Zabinim. Za czasów szkolnych nie przepadali za sobą, a wątpiła, by wojna cokolwiek tutaj zmieniła.
      Po wejściu do środka i ściągnięciu płaszczy przywitało ich złociste światło, rosnące z każdą chwilą. Niebawem znaleźli się w sali gościnnej, rozjaśnionej ciężkimi żyrandolami. Przy kremowych ścianach stały stoły pełne półmisków, kieliszków i dzbanów. Ginny podejrzewała, że pomiędzy nimi przechadzają się niewidzialne skrzaty domowe i uzupełniają opróżnione naczynia. Gości przybyło już sporo. Kręcili się przy stołach lub na parkiecie. Kobiety w pięknych, wytwornych sukniach i wymyślnych fryzurach, mężczyźni elegancko odziani, noszący muchy i białe rękawiczki. Arystokracja czarodziejów wciąż żyła jeszcze przeszłością. Nikt normalnie już się tak nie ubierał, oni natomiast mentalnością i odzieniem tkwili w połowie XX wieku, dumni, pyszni, zadowoleni z życia i zaślepieni.

      1) Używasz enigmatycznych określeń. Co to znaczy elegancko odziany? Każdy ma własną definicję tego słowa. Poza tym stwierdzenie, że na uroczyste przyjęcie ktoś się elegancko ubrał jest dość oczywiste. Możesz doprecyzować to określenie, ktoś założył czarny frak albo wypolerował spiczaste buty.
      2) Czemu skrzaty domowe były niewidzialne? Ktoś mógł się o takiego potknąć i tylko narobić kłopotów.
      3) Jaki ma związek fakt, że lubili się staromodnie ubierać z tym, że byli pyszni, zadowoleni z życia i zaślepieni? Ginny wysnuła taką konkluzję na podstawie tego, że staromodnie się ubierali?
      Tak się zastanawiam... skoro Zabini urządził to przyjęcie dla określonej grupy osób, to czemu muszą tam udawać kogoś kim nie są i stwarzać pozory? A jeżeli to zwykła impreza to czemu Ginny poszła tam na misję? I czemu poszła tam jako Ginny, skoro mogła użyć eliksiru wielosokowego?
      Wystające kości policzkowe świadczyły o jego szlachetnym pochodzeniu. Jak wystające kości policzkowe mogą świadczyć o tym, że ktoś jest arystokratą? Czy wszyscy arystokraci wstrzykują sobie magiczne implanty, żeby pokazać jakie mają szlachetne pochodzenie?
      — To nie ten poziom. Nawet nie ta krew. Zaraz mnie coś trafi. Rozumiem, bieda et cetera. Ale rodziców to jednak miała czarodziejów i wszyscy w rodzinie byli czarodziejami, no kuźwa (pisząc wszyscy w rodzinie mam na myśli jej rodziców i braci). Albo namieszałaś coś w kanonie, albo ja nie rozumiem tego podejścia.
      — A zatem baw się dobrze, Weasley. To dla ciebie szansa od losu.  
      O tak, by cię zniszczyć — pomyślała mściwie Ginny, spoglądając na jego odwracające się plecy.
      ?????
      Skąd takie myśli u Ginny? Ja wiem, że się nie lubili, ale wtf? Miała ku temu jakieś powody?

      Usuń
    2. Pierwsza część rozdziału podobała mi się o wiele bardziej. Była dość zgrabnie napisana, wprowadzająca i fajnie zestawiłaś w niej wspomnienia Ginny z powojenną rzeczywistością, o czym pisałem już wcześniej. W drugiej części trochę się rozłożyłaś. Miałaś fajny pomysł, tajna impreza u śmierciożerców, Ginny jako tajny agent... i moim zdaniem trochę się tu wyłożyłaś. Bo:
      1) Ze sceny na przyjęciu właściwie niczego się nie dowiadujemy. Mamy tylko opisany wygląd wnętrza, wzmiankę o tym, że arystokracja się puszy, potem krótką wymianę zdań między Blaisem i Ginny, no i tyle. Żadnych intryg, żadnego info o tym, co planują śmierciożercy, nic. I to trochę rozczarowujące, bo ta scena serio miała potencjał. A tak poza tym to jest strasznie ucięta, mogłaś ją lepiej rozwinąć.
      2) Znowu się powtarzam, ale kompletnie nie rozumiem tego organizowania tajnego przyjęcia tylko po to, żeby stwarzać na nim pozory. I co, Blaise nie prowadzi żadnej selekcji odnośnie tego, kto wchodzi do jego domu? Nie domyśla się, że Ginny, która totalnie odstaje od ich środowiska, może mieć w tym jakiś głębszy cel? I dlaczego ona tam poszła jako Ginny?! Dlaczego nie użyła żadnego eliksiru wielosokowego.

      Mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz w odpowiedzi na komć chociażby. I wierzę, że mój komć cię nie zniechęcił do dalszego pisania. c: Nie wiem też, czy podchodzisz do pisania bardzo serio, czy po prostu piszesz stricte for fun, ale nie potrafię sobie odmówić tej przyjemności w zagłębiania się w czyjąś twórczość i analizowania jej pod względem każdej pierdoły. <3

      piss loff i ziemniaki

      pst. http://lickanthronicon.blogspot.com --> to to opko, o którym mówiłem
      wiem, że nic nie ma
      ale bedzie
      hyhy

      Usuń
    3. Z tego co wiem, to ojciec Rona, który eksperymentował z mugolskimi wynalazkami miał taki samochód, ale to nie był jeden, jedyny przypadek. tu miał być znak zapytania.

      Usuń
    4. Heeej, bardzo doceniam, że tyle się rozpisałeś o jednym krótkim rozdziale :) Obecnie czeka mnie ciężki tydzień, dlatego pozwól, że na wszystko odpiszę później, na spokojnie.

      Usuń
    5. Jestem wreszcie :D
      Przeczytałam Twój komentarz kilka razy i faktycznie zgadzam się z większością Twoich uwag. Część z tych niedociągnięć wynika z faktu, że opowiadanie pisałam szybko, na „lekko”, jako odskocznię, uznając, że to „tylko” fanfick i nie musi być tak dopracowany jak autorskie opowiadania. Oczywiście to mnie nie usprawiedliwia, ale taka jest prawda. Sporo z tych rzeczy po prostu nie przyszło mi do głowy. Wezmę pod uwagę Twoje słowa przy poprawkach :)
      Poza tym miałam długą przerwę od pisania w świecie HP. Kiedyś byłam w stanie wytknąć niemal każdy detal odbiegający od kanonu, obecnie wiele rzeczy mi umyka xD

      Owszem, ja też lubię ten powojenny charakter, gdzie nie wszyscy są szczęśliwi. Osobiście uważam, że końcówka HP była zbyt kolorowa.
      Akcja opowiadania toczy się ponad trzy lata po wojnie(bitwa o Hogwart w maju, u mnie mamy luty). Zdaję sobie sprawę, że nie sprecyzowałam jeszcze, w jaki sposób Ginny dostała się na stanowisko aurora. Postaram się to zrobić w późniejszych rozdziałach. Wojna z pewnością wpłynęła na niektóre mechanizmy, w tym kształcenia oraz profesji aurora.
      A jeśli chodzi o aurora przez duże „A” to sama nie wiem, skąd mi się to wzięło xD
      Ojeej, przyznaję się bez bicia, że zupełnie zapomniałam, że latający samochód to tylko wynalazek Artura. Wydawało mi się fajnym pomysłem, żeby Allan przyjechał po dziewczynę takim pojazdem, eleganckie i zarazem magiczne rozwiązanie…
      Co do skrępowania Ginny to racja, miała do tego prawo, ale bardziej chodziło mi o to, że dziewczyna już nie przejmuje się pierdołami. Nauczyła się dystansu. Była w trakcie wykonywania swojej pracy i tylko to się dla niej liczyło.
      Spokojnie, nie namieszałam w kanonie i Ginny dalej jest córką czarodziejów. Chodziło mi tylko, że ich magiczna krew w kręgach „arystokracji” była uważana za brudną, skażoną czy też rozcieńczoną. Pewnie pamiętasz, że do Weasleyów przylgnęła łatka zdrajców krwi. I o to tu chodziło. Są równi i równiejsi.
      Skrzaty były niewidzialne, żeby nie narzucać swojej obecności gościom. A o ile pamiętam, te stworzonka były sprytne i pewnie nabrały wprawy w niewchodzeniu w drogę czarodziejom(brzmi to okrutnie, ale tak wyglądała rzeczywistość skrzatów).
      Haha, z tymi kośćmi policzkowymi to masz rację, głupio to brzmi.
      Cóż, jeśli Ginny potwierdzi cynk, jaki dostało Biuro Aurorów, to Zabini będzie miał kłopoty, a zatem w pewnym sensie dziewczyna jest w stanie go zniszczyć. A po tym, co od niego usłyszała, to naturalne, że pojawiły się w jej głowie mściwe myśli. Być może tylko pod wpływem chwili, ale jednak.
      Ok, zgadzam się, że przyjęcie mogło zostać opisane ciekawiej, ale kurcze, to dopiero pierwszy rozdział, wprowadzenie. Czy naprawdę już musi się tam coś dziać niezwykłego, nie mogłam jedynie nakreślić scenerii? Jeśli chodzi o samo przyjęcie to… potoczy się ono w nieco innym kierunku, niż wszyscy się spodziewacie. Będzie akcja, ale trochę inna, stąd też wasze chwilowe zdezorientowanie, dlaczego Zabini lepiej tego nie zorganizował. Mam nadzieję, że następny rozdział wszystko wyjaśni. Co do eliksiru — znów prawda, której nie wzięłam pod uwagę. Ale patrząc na późniejsze wydarzenia, zostawię tak, jak jest.

      Twój komć na pewno pomoże mi ulepszyć opowiadanie i za to bardzo dziękuję, bo widzę, że sporo czasu kosztowało Cię, aby wyłapać te wszystkie błędy. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że takie niedociągnięcia będą pojawiać się częściej, bo jest to opowiadanie, jak to ująłeś, głównie for fun. Dlatego jeśli ma Cię to drażnić, lepiej porzucić czytanie zawczasu xD

      Życzę powodzenia przy pisaniu swojego opowiadania :D

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że zaintersowała mnie Twoja historia i pogląd na parę Ginny i Blaise.. Ciekawa jestem jak to wszystko dalej się rozwinie więc oczywiście obserwuje i czekam na więcej!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło, że mój blog też Cię zainteresował :D
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. O jej trafiłąm na te opowiadanie przypadkiem w poszukiwaniu czegoś do "Zabicia czasu"
    I proszę trafiłam tu. Wchodzę, spoglądam i czytam. Pierwsze linijki... dalej. Śmierć Pottera... Szok...
    Zacieranie rączek w oczekiwaniu na więcej i proszę. Nie zawiodłam się i w dodatku zdobyłaś moje serce.
    Czytałam Ginny i Harry a nawet Ginny i Dracko ( miła odmiana)
    A tu proszę mam do kolekcji koleją zaskakującą parę Ginny i Blaise.
    Mam nadzieje że rozdział pojawi się dość szybko i będę mogła się ponownie zagłębić w lekturze.
    Zazdroszczę ci stylu pisania. Też bym tak chciała

    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te zachęcające słowa!
      O Ginny i Draco też kiedyś lubiłam czytać, a jednak Dracona zostawiam dla Hermiony xD
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. W końcu Blinny, nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja się z tego powodu cieszę. Uwielbiam ten parring, a nigdy nigdzie nie mogę znaleźć bloga z opowiadaniem o nich. Co gorsza te lepsze zostały usunięte i zostałam z niczym :(
    Fabuła bardzo przypadła mi do gustu, mam nadzieję że nie porzucisz tego bloga, nie mogę się doczekać kolejnej części ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Cave xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ktoś chętny na Blinny, super <3
      Cieszę się, że mój blog Cię nie zawiódł. Na razie nie mam w planach go porzucać, już niebawem pojawi się kolejny rozdział.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Hej. Wpadłam tutaj niechcący, ale postanowiłam zostać. pairing przewija się w Dramione, któego nienawidzę, ale tutaj zainteresował mnie opis, który znalazłam gdzies w blogosferze. To, że żadnergo Dramione raczej nie będzie, Harry zginął, a Ginny jest szpiegiem.
    Myślę, że zostanę. początek był dość specyficzny; super pomysł z lustrem i ładna klamra pokazująca, jak Ginny wygląda.Często używałaś imienia i nazwiska dziewczyny - mnie to do końca ten zaibeg się nie podobał, ale sens rozumiem. Podobało mi się, że w akcję wplotłaś trochę wyjaśnień, choć nie wiem, czy nie było icj nieco za dużo - w sensie, że z różnych stref życiowych - naraz. Niemniej bardzo podobało mi się np. porównanie rodziny arystokrackiej i Weasleyów, a później rpzejśćie do tego, jak dawno Ginny nie widziała rodziny. Ponadto podob mi się bardzo fakt, że ona jest tym szpiegiem. Myślę, że ona nie do końca poradziła sobie ze stratą, że stworzyła wokół siebie kokon bezpieczeństwa, który ktos musi spróbować zniszczyć. I chętnie zobacze ten proces. z jednej strony jest dojrzała kobietą, osobą, ktora musiała dorosnać bardzo szybko, ale z drugiej - potrzebuje jak każdy bliskości i to widać już teraz. Jest niezależna, ale niekoniecznie musi. jest dość bezwględna i niby wyrachowana, ale jednocześnie ma w sobie wrażliwość, wyczuwam to. podoba mi sie ta niejednoznaczność. Co do uwag: bardzo dobrze zaczęłaś wejście w tę imprezę, ale później za mało skupiłaś sie na samej imprezie. nie chce mi się wierzyć, aby nikt z tycgh ludzi nie zauważył jej, że dopeiro Zabini to zrobił. Zabrakło mi jakiegos dluższego opisu, np. jakiejs rozmowy podstrinnych ludzi, który mogłaby podsłuchać. No i samo zakończenie takie trochę urwane, ale zdecydowany plus za rozmowę Ginny i Blaise'a. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozdział i rozwinięcie :). Co do błędów: pisze się "Harrym", nie "Harry'm", za to w zdaniu "Arystokracja czarodziejów wciąż żyła jeszcze przeszłością" wykreśl albo "wciaz", albo "jeszcze". Ogólnie czyta się dobrze, coc czasem zgrzyta mi jakieś sformułowanie. Życzę dużo weny i zapraszam na mój blog: niezaleznosc-hp.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Cieszę się, że wpadłaś.
      Owszem, tutaj paring będzie zupełnie odseparowany od Dramione :D Zresztą, Hermiona kanonicznie będzie związana z Ronem.
      Rozumiem, ale ja właśnie jestem zdania, że nie ma co owijać w bawełnę i wymyślać obejścia imienia i nazwiska postaci.
      Myślę, że bardzo dobrze odgadłaś postać mojej Ginny :P
      Dziękuję baaardzo za cały komentarz i zauważenie błędów. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  9. Bardzo fajnie zaczyna się ta historia! Jestem ciekawa jak potoczą się losy tych bohaterów :) No i oczywiście z chęcią przeczytam kolejne opowiadanie Twojego autorstwa :)
    Pozdrawiam,
    Areti

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się spodobało. Historia zapowiada się ciekawie. Chyba nic jeszcze nie czytałam w tej tematyce. Podoba mi się jak piszesz, urzekł mnie również Twój szablon :) A z bardziej kreatywnym komentarzem wrócę po sesji :p Wybacz! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo dziękuję bardzo i nie ma sprawy, ja też jestem tuż przed sesją i to mnie blokuje przed dokonaniem ostatnich poprawek w najnowszym rozdziale. Ale wkrótce się tutaj coś pojawi, obiecuję ^^

      Usuń
  11. Hejka ;)
    Cieszę się, że postanowiłaś pisać coś potterowskiego.
    I cieszę się, że nie będzie to Dramione, bo tego paringu nie lubię. Ale Ginny i Blaise... wydaje się bardzo ciekawy parring, zważywszy na to, że postanowiłaś uśmiercić Harry'ego i nie będę musiała przeżywać tego, że Wybraniec wiąże się z - moim zdaniem - głupiutką Cho Chang. Dlatego też bardzo mnie zaintrygował Twój blog.

    I mamy tu do czynienia z bardzo inną Ginny. Ale śmierć ukochanych osób sprawia, że w człowieku zmienia się całkowita interpretacja własnego życia. Tu, Ginny postanawia zrezygnować z kariery sportowca i postanawia zostać Aurorką... Sądzę, że tym sposobem, w jakimś znaczeniu, chcę uhonorować śmierć Harrego, który poświęcił swoje życie dla społeczeństwa czarodziejów.
    Bardzo jestem ciekawa, co toż się wyprawia w domu Zabiniego... i jak to wpłynie na Ginny i Blaise skoro oboje pochodzą z zupełnie różnych światów. Ale cóż... przeciwieństwa się przyciągają.

    Pozdrawiam serdecznie :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, ale się cieszę, że tutaj wpadłaś! I miło napisać znów coś potterowego :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Mmmm, Blinny. I to całkiem dobrze napisane, rzadko się zdarza. Pomyślałam sobie, że przeczytam, dlaczego nie, aczkolwiek spostrzegłam, że ktoś przede mną zdążył już wypisać błędy, więc sama nie będę tego robić, zresztą i tak nie za bardzo mam teraz do tego głowę. Usos znów zwariował. Dosłownie w chwili wprowadzenia wyników z egzaminów, więc myślami jestem na uczelni, dlatego skupię się bardziej na fabule.
    Podoba mi się, że nareszcie opko jest po wojnie. Te szkolne zwykle nie są za dobre albo Blinny robi za pairing poboczny dla Dramione. Jest raczej na doczepkę i wiele o nich nie wiemy.
    Podoba mi się Twój styl pisania. I choć narrator jest trzecioosobowy, fajnie wiedzieć, co myśli sobie Ginny. Bardzo lubię, kiedy autor nie bawi się w pieprzenie, jaki to świat HP jest delikatni, jaki dziecięcy, takich opowiadań mam po gardło. Nie chodzi o robienie z fabuły rzezi niewiniątek, zwyczajnie brakuje wspomnienia o seksie, śmierci (takiej, jaka jest w rzeczywistości) i wulgarności tak, że nie widzimy w tym nic nadzwyczajnego, bo to przecież część ludzkiego życia. I właśnie chyba to najbardziej podobało mi się w tym rozdziale. Nie jestem amatorką ani Blinny, ani Dramione, więc nie wiem, jak bardzo schematyczne jest zrobienie z Ginny szpiega, aczkolwiek jeszcze nigdzie nie widziałam (już samo pisanie Blinny po szkole wydaje się niespotykane), dlatego moja potrzeba przeczytania czegoś świeżego została zaspokojona.
    Moje serce raduje się na przekór Ginny, bo uwielbiam w arystokratycznych rodzinach taką dekadencję. Dokładnie tak samo widzę ich zachowanie, spiski, a wszystko ukryte za strojami rodem z książek o Forsyte'ach, uśmiechami jak w „Trędowatej”, mimo że niemal każdy ma czyjąś krew na rękach. Bardzo lubię te niedopowiedzenia.
    Rozmowa Ginny i Blaise'a jak najbardziej adekwatna, aczkolwiek spodziewałam się, że Zabini jej nie pozna. Że użyła eliksiru wielosokowego (chociaż na same rysy twarzy) czy coś, ale widzę, że Ginny postanowiła się nie ukrywać. Napisałabym „mam nadzieję, że za szybko nie połączy ich miłość, a relacje rozwiną się powoli, skoro Blaise na wstępie gardzi Ginny”, ale jestem o to zaskakująco spokojna. :)
    http://dark-love-riddle.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że zainteresowałaś się moim opowiadaniem :D
      Osobiście też miałam nadzieję, że napisałam coś innego, dodałam jakiś powiew świeżości dla tej pary. Ostatnio interesują mnie głównie opowiadania po wojnie, bo chyba już trochę wyrosłam ze szkolnych przygód ;)
      Cóż, ich relacja będzie... nieco wybuchowa.

      Usuń
  13. Pierwszy raz czytam coś innego niż Dramione czy Sevmione, ale muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Sama lubię połączenie Ginny i Blasiego.
    Jak na sam początek rozdział jest ciekawy i już zabieram się za dalsze czytanie.
    Mam nadzieję, że będzie bardzo ciekawie.

    Powodzenia i weny

    mała gwiazdka

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy