Lily Zabini co tydzień zapalała nową świecę przy
grobie matki. Tego zwyczaju nauczył ją ojciec — wysoki, elegancki mężczyzna,
który nigdy nie mówił za dużo. Dziewczynka go kochała, ale zawsze zdawało jej się,
że jest smutny. Jakby śmierć żony była głazem, który on co dzień wtaczał na
górę, niby mitologiczny król, o którym kiedyś czytała w książce.
Dzięki magii płomień świecy nigdy nie gasł. Jego miękki
blask padał na wyryte w czarnym kamieniu napisy.
GINNY WEASLEY-ZABINI
11.08.1981-03.10.2001
KOCHANA MATKA I ŻONA
Lily nieraz wpatrywała się uważnie w te słowa, jakby
miały być one rozwiązaniem zagadki. Mamę pamiętała bardzo słabo. Miała niecałe trzy
latka, gdy kobieta odeszła. Czasem, gdy mocno się skupiła, zdawało jej się, że
słyszy jej śmiech albo czuje zapach jej perfum unoszący się widmowo w powietrzu.
Kiedyś spytała, czy mama może wrócić. Tata odparł
ponuro, że zmarli zazwyczaj tego nie robią.
Pozostawały jeszcze zdjęcia. Tata miał ich całkiem
sporo w pokoju na poddaszu, który kiedyś stanowił pracownię mamy. Tam duch tej
kobiety był najwyraźniejszy. Lily w każdym pyłku kurzu czuła jej obecność, jej
odbicie w ramkach uchwyconych fotografii.
Ginny Weasley była ładną, wysportowaną dziewczyną,
podobną do córki. Obie miały ognistorude włosy i piegi na policzkach. Oczy Lily
były jednak zielone, w kształcie migdałów, bardziej pasujące do Blaise’a
Zabiniego. Lily była raczej nieśmiała i spokojna, a jej matka wydawała się
tryskać życiem. Tata wspominał nieraz, że była „wygadana”. Dziewczynka nie do
końca rozumiała, co znaczy to słowo. Chyba, że mama lubiła mówić.
To były jednak tylko szczątkowe informacje. Tata nie
lubił rozwodzić się nad przeszłością. Twierdził, że tak będzie lepiej dla ich
obojga.
Im Lily była starsza, tym więcej pytań cisnęło jej się
na usta, ale nie miała odwagi, by je wypowiedzieć. Nie tutaj, na tym cichym,
zadbanym cmentarzu na wzgórzu, w obliczu milczącego ojca, trzymającego ją
sztywno za rękę.
Lily nie miała w swoim życiu nikogo, prócz taty. A
jednak jego serce było zamkniętą skrzynią. Mama miała do niej klucz. Tak,
miała, ale wraz ze swoją śmiercią musiała go gdzieś wyrzucić — i Lily nie potrafiła go już odnaleźć.
Tata był dla niej dobry. Nigdy nie podnosił głosu i co
dzień rano przygotowywał jej ulubione płatki. Gdy Lily budziła się w środku
nocy i drżała przed ciemnością, mężczyzna przychodził do niej i tulił do snu.
Miał ciepłe, kojące dłonie, którymi gładził jej włosy.
Ale bywał też szorstki, jak stary papier.
Lily nieraz wykorzystywała dogodny moment i próbowała go zapytać o przeszłość.
— Dlaczego mama umarła? Jak się poznaliście? Od zawsze
ją kochałeś? Dlaczego masz ciemną skórę, tatusiu, a ja taką jasną?
Blaise Zabini marszczył wtedy chmurnie brwi.
— Nie pytaj mnie o to, Lily. Nie teraz.
On nie rozumiał. Lily potrzebowała tej wiedzy, żeby
pojąć, kim sama jest. Lata mijały, a ona czasem czuła się zagubiona, jak
zabawka porzucona na środku pokoju. Żałowała, że nigdy nie będzie mogła
porozmawiać z mamą. Nie zapyta jej, skąd czerpała tę radość ze zdjęć, nie
poprosi, żeby jej opowiedziała bajkę. Tata był kiepskim bajarzem.
— To kiedy? — drążyła.
— Nie bądź taka dociekliwa.
— Ale kochałeś
ją?
Nigdy nie odpowiadał.
Dopiero pewnego dnia coś się zmieniło.
Lily siedziała w kuchni i malowała pastelami kwiatki na
łące. Lubiła to robić, choć jej dzieła były trochę nierealistyczne, zbyt
kolorowe. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Tata poszedł otworzyć; w holu przylegającym do kuchni słychać było jego ciężkie kroki. Potem nastąpiła jakaś gniewna wymiana zdań.
Zaniepokojona Lily wstała z krzesła i podeszła bliżej, żeby lepiej słyszeć.
— Wielokrotnie powtarzałem ci, że… — zaczął tata. Rzadko używał tego tonu, a to oznaczało, że kończyła mu się cierpliwość.
— Chrzanić to, Zabini! To moja siostrzenica! — brzmiał
głos, którego dziewczynka nie znała. Wydawał się zdeterminowany. — Ona w tym
roku idzie do Hogwartu, musi znać prawdę! Nie możesz ją trzymać pod kloszem
przez całe życie!
— To nie twój kłopot. Na pogrzebie Ginny ustaliliśmy
coś.
Przerwa, chwila namysłu.
— Jesteś zimnym gadem, Zabini — oznajmił nieznajomy. —
Zniszczysz to biedne dziecko.
Trzasnęły drzwi i tata wrócił do środka. Lily oddychała
niespokojnie. Oni mówili o niej. I o
mamie. Miała już jedenaście lat, była gotowa, żeby samodzielnie wyruszyć do
szkoły i zacząć się uczyć magii. Jak długo jeszcze miała czekać na prawdę?
Ruszyła hardo korytarzem i w połowie drogi spotkała się
z tatą. Dawno nie widziała go w takim stanie. Oczy miał wilgotne i gniewne,
usta zaciśnięte wąską linię, czoło zmarszczone. Na widok córki jego nastrój
się pogorszył.
— Tato…
— Musimy porozmawiać, Lily. Chodź do salonu.
— Kim był ten pan? Czego ode mnie chciał? — dopytywała
Lily, gdy siedzieli już na kanapie. Na stole obok parowały dwie filiżanki
herbaty. Tata wciąż wyglądał, jakby zobaczył ducha.
— To… twój wujek. Nazywa się Ron Weasley.
— Mam wujka?!
— Żeby tylko jednego. — Tata uśmiechnął się gorzko, ale
zaraz rzucił córce poważne spojrzenie. — Muszę zacząć od początku. Jesteś
gotowa?
— Tak.
Lily odkryła, że mówi prawdę. Serce waliło jej jak
szalone, ale była przygotowana na najstraszniejsze wieści.
— Jak już kiedyś wspominałem, niedługo przed twoim
urodzeniem panowała wojna.
— Tak, wiem. Dobrzy czarodzieje walczyli ze złym
czarnoksiężnikiem.
Mężczyzna skinął głową. Gdyby miał lepszy humor,
mogłoby go rozbawić proste postrzeganie świata córki. Jednak nie tym razem.
— Ja prawie całą wojnę przesiedziałem tutaj, w domu —
kontynuował. Brzmiał, jakby mówił wyuczoną kwestię, jakby już wcześniej przygotowywał
się do tej przemowy. — Nie odpowiedziałem się za żadną ze stron, wolałem
wygodnie poczekać na wynik, z czego nie jestem dumny. Ale twoja mama była inna,
odważniejsza. Brała czynny udział w walkach. Dużo ryzykowała, bo była już w
ciąży z tobą.
Mężczyzna trzymał ostrożnie filiżankę, jakby ważąc jej
ciężar. Lily zmarszczyła brwi.
— I nie opiekowałeś się nią?
— Twój ojciec to robił. Strzegł ją, na ile mógł, ale…
to była wojna. Zaklęcia leciały we wszystkie strony, ludzie padali jak muchy,
niezależnie od stronnictwa. Oboje twoi rodzice ucierpieli.
— Moi… Nie rozumiem.
— Wiem, Lily. — Patrzył na nią, a w jego szmaragdowych
oczach znajdował się ból. — Żałuję, ale nie jestem twoim prawdziwym tatą. Był
nim Harry Potter, bohater wojenny, Wybraniec. Ginny zaszła z nim w ciążę w maju
1998 roku, wieczorem przed bitwą o Hogwart. Mówiła mi potem, że gdyby
wiedziała, wszystko potoczyłoby się inaczej. Zostałaby w Pokoju Życzeń, nie
ryzykowała życiem dziecka. Ale nie podejrzewała, że ten jeden raz wyda owoc… I
że nigdy nie będzie mogła o tym powiedzieć Potterowi.
Blaise Zabini wydawał się starszy niż kiedykolwiek,
choć jeszcze nie miał siwizny we włosach. Lily ledwo brała oddechy, ale pytań
było zbyt dużo, by wypowiedzieć je na raz. Dlatego słuchała.
— Twój ojciec zginął jako bohater, pokonując Czarnego
Pana. Twoja mama z kolei oberwała bliżej nieznaną klątwą. Wróciła do domu z
żałobą w sercu. Musisz wiedzieć, że najbliższe tygodnie po wojnie były równie
ciężkie, jak sama walka. Pełno trupów, rannych, płaczących, czarodziejów
szukających swoich bliskich albo bliskich obłędu. — Blaise przymknął oczy, a
gdy je otworzył, coś w jego twarzy się wygładziło. — Gdy o tym usłyszałem,
poczułem impuls. Nie mogłem dużej siedzieć bezczynnie. Mój dom był duży i
wielopokojowy, otworzyłem go więc dla potrzebujących. Opatrywałem rany,
przynosiłem jedzenie, dawałem nocleg tym, którzy stracili dach nad głową. Byłem
zdumiony, odkrywszy, że jednym z moich gości jest Ginny. Wyglądała na…
zagubioną. Zatrzaśniętą w pułapce. Na początku nie chciała mi nic mówić, ale z
czasem zdobyłem jej zaufanie. Uciekła z domu, bo była w ciąży i bała
się reakcji rodziny. Była w ciąży z chłopakiem, który już nie żył i nigdy nie
mógł zaopiekować się nią oraz dzieckiem. Nie wiedziała, co robić. I jeszcze kwestia
klątwy. Po jej oberwaniu poczuła tylko osłabienie, ale po odkryciu ciąży poszła
z tym do szpitala. Uzdrowiciel powiedział jej, że urok nie wpłynie na zdrowie
dziecka, ale z czasem będzie postępował w jej ciele. Być może za pięć miesięcy,
a być może za pięć lat, ale w końcu ją wykończy. Prawie płakała, gdy skończyła
mówić. Zrobiło mi się jej żal. W szkole nie przepadaliśmy za sobą, ale wojna
wypłukała dawne niechęci. Powiedziałem jej, że może zostać u mnie tak długo,
ile potrzebuje.
Mężczyzna nigdy tyle nie mówił. Teraz słowa niemal z
niego wypływały, jakby ktoś rozburzył tamę na rzece.
— To… miłe z twojej strony. — Lily ugryzła się w język,
by nie powiedzieć „tato”. Nie wiedziała, czy mogła go tak nazywać. Teraz
wszystko się zmieniło.
— I, jak się pewnie domyślasz, zakochaliśmy się w
sobie. Ginny, mimo wszystko, była silna i potrafiła się śmiać nawet w trudnych
chwilach. Nigdy nie wierzyłem w tę jedną prawdziwą miłość, ale myślę, że właśnie
jej doznałem. — Uśmiech na ustach mężczyzny zadrżał i dalsze słowa z pewnością
przyszły mu spontanicznie. — Te niecałe cztery lata razem były najlepszym
okresem w naszym życiu. Wiedziałem, że tęskniła za Harry’m, za twoim ojcem, ale
dzięki mnie znów była szczęśliwa. W styczniu 1999 przyszłaś na świat ty. Ginny
nazwała cię imieniem twojej babci od strony ojca. Harry kiedyś wspomniał jej,
że chce nadać swojemu dziecku imię po rodzicach. Nie powinienem cię kochać, nie
byłaś moja. Ale to ja byłem przy Ginny, gdy jej brzuch rósł i spełniałem
zachcianki jej stanu, więc czułem, że… że możesz być moją małą córeczką. Bardzo
szybko cię pokochałem, Lily. Nadal kocham.
— Ja też cię kocham. — W oczach dziewczynki pojawiły
się łzy. Blaise wyciągnął rękę i przytulił jej drobne ciało. Rozległo się
niewidzialnie kliknięcie, przekręcenie klucza w zamku, otwieranie serca. Przez
chwilę milczeli.
— Znasz koniec tej historii. Ginny walczyła z klątwą,
ale pod koniec wyglądała już bardzo mizernie. Cały czas leżała w łóżku.
Szukałaś jej uwagi, a ja ciągle mówiłem, że mama jest chora i musi odpocząć. Ona
cierpiała również psychicznie. Tak bardzo chciała móc cię wychować… Trzeciego
października Ginny odeszła. Coś we mnie pękło. Gdybym nie miał ciebie,
oszalałbym z rozpaczy. Kochałem ją — przyznał wreszcie, tak gładko i pewnie, że
Lily nie miała żadnych wątpliwości. — Wybacz, że wcześniej nie powiedziałem ci
prawdy. Nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Ta rana bolała zbyt mocno. I nie
chciałem ujrzeć w twoich oczach odrzucenia.
— Odrzucenia?
— Nie jestem twoim ojcem, choć bardzo bym chciał. Twoją
prawdziwą rodziną są Weasleyowie. Twój wujek Ron nie przyszedł tutaj po raz
pierwszy. Od czasu do czasu upomina się, że chce cię zobaczyć, ale na pogrzebie
Ginny złożyliśmy sobie przysięgę. Muszę przyznać, że kontakty twojej mamy z
resztą rodziny nie były za dobre. Nagła ciąża, ucieczka, a potem związanie się
ze mną. Wyparli się jej na jakiś czas. Gdy Ginny umarła, wspólnie ustaliliśmy,
że ja cię wychowam, a oni mają się nie wtrącać. Miałem największe prawo do
opieki nad tobą. Chciałem cię chronić przed prawdą, ale teraz, gdy już wszystko
wiesz… możesz ich poznać. I twoje kuzynostwo, pewnie zobaczycie się w
Hogwarcie. Nie będziesz taka samotna.
Jego oczy jaśniały. Długo zmagał się z cieniami
przeszłości, ale teraz ogarnęła go ulga, że wyznał dziewczynce prawdę. Wreszcie
wtoczył na górę swój głaz, a ten nie spadł z powrotem.
Lily rozważała wszystko.
— Są podobni do mnie?
— Tak, prawie wszyscy rudzi, piegowaci i uparci.
Lily uśmiechnęła się blado, ale zaraz spojrzała uważnie
na mężczyznę.
— Ale… nie chcę się z tobą rozstawać. Jesteś moim tatą.
Jedynym, jakiego mam.
I wtedy pierwszy raz ujrzała łzę skapującą po policzku
Blaise’a Zabiniego.
— Nigdzie się nie wybieram, Lily.
*
Jak zapowiadałam, miniaturka z okazji Dnia Ojca :)
Ostatnimi czasy rozsmakowałam się w miniaturkach ze świata potterowskiego, więc niewykluczone, że to nie ostatni taki dodatek.
Nowy rozdział pojawi się niebawem ^^
Bardzo wzruszająca miniatura. Prawie przy niej popłakałam. Mam nadzieję że napiszesz więcej tak cudownych dodatków. Tymczasem czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńOczarowana Magią
Ojej, bardzo dziękuję! :)
UsuńMam już stworzone dwie miniaturki o Blinny, jedną taką dość odważną, a drugą wymagającą dopracowania. Prócz tego o kilku innych parach, więc chętnie się nimi kiedyś podzielę :)
Pozdrawiam.
Miniaturka robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńJak zwykle umiesz poruszyć część mojego kobiecego serca o której zapominam.
Jestem w pełnym zachwycie. Pokaż co będzie dalej i wróć z kolejnym rozdziałem. Aj czekam niecierpliwie. Dobrze, że mam Twoje aż dwa opowiadania.
pozdrawiam.
Dziękuję serdecznie!
UsuńA ja bardzo się cieszę, że jesteś czytelniczką moim dwóch opowiadań ^^
Pozdrawiam.
podoba mi się. cieszę się, że Zabini powiedział jej rpawdę. Jest jej prawdziwym ojcem, wychowuje ją. właściwie jest jej jedynym rodzicem i na pewno było mu przez te lata ciężko... bardzo ładnie to opisałś, naprawdę wzruszająca miniaturka. Czekam na kolejny rozdział i zparaszam na Niezależność
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3
UsuńŚliczna miniaturka.
OdpowiedzUsuńTaka wzruszająca.
Pozdrawiam mała gwiazdka